Dom Jeanelle i Damen'a.

MrSiM

- To ja już z Alexem idę do klubu, po drodze napiszę do niej smsa - pżegnali się i wyszli
[Becca i Alex wychodzą]

Jeanelle

[wchodza do domu]
Na wejściu od razu przywitał ich Scooty.
-Cześć maluchu-przywitała się ze Scootym.-Byłeś grzeczny?-oczywiście drapała go za uszkiem.
Idę się wykapac-powiedział i szepnał jej na ucho-Jak chcesz to możesz się dołączyć.-i poszedł.
-Hmm kuszaca propozycja-pomyslała,i poszła dać Scoot'emu jedzonko. Bowiem sąsiadka zaufana dała mu jeść ostatnim razem wieczorem, więc maluch, był jakby na glodzie. Rzucił się na jedzenie, oraz wodę, a Jean poszła do wanny. W niej siedizał juz Damen, więc się dołączyła. Leżeli razem w gorącej wodzie z bąbelkami i pianą, i rozkoszowali sięswoją bliskością.

Jeanelle

[Kilkanaście godizn wcześniej]
Usiedli sobie w sypialni. Na łózku.
-Jean, musze ci cos powiedziec-zaczął.
-Tak słucham?-spytała, zastanawiając się, czy to będzie jakaś straszna rzecz.
-Muszę pojutrze ponownie jechać do Szwecji. Chce bys pojechała ze mną, oczywiście jesli ty chcesz. Wymusiłem na kierowniku tego skzolenia, by Ciebie też tam wtrącić. Będziesz wtedy szkoliła się w walce, jeśli chcesz to możesz Becce też ze sobą wziąść, i Sare i Wiliama.
-Ale, przecież co z siedizba. Jak głowni dowodzący pojada, to kto będzie nią kierował, poza tym od kieyd o tym wiesz?-spytała. Powoli wzbierała sie wniej złość.
-Od wczoraj. Na imprezie niemiałem kiedy powiedziec, więc teraz mówię. O siedizbę sie nie martw, dowodząca będzie Christina, na cza naszej nieobecności. Poza tym, nie chce cię tu samej zostawić, a nie mam wyjścia. Tzn mam, wziąść cię ze sobą=spojrzał jej w oczy smutno.

Po tym spojrzeniu, serce jej troche struchlało.
-No dobrze, pojade. Zapytam się Becci, Wiliama i Sare cyz by nie pojechali równiez, ale musisz mi cos obiecac.
-Cokolwiek zechcesz-powiedział i przysunłą się do niej.
-W wolnej chwili, pójdziemy na miasto, i kupisz mi jakąś ładną sukienkę, lub biżuterię-uśmeichnełą sie.
-No dobrze-uśmiechnąłs ię i ją pocałował.
[teraz]
Zjedli sobie snaidanie, a Jean wizęła się za pisanie smsów.

Jeanelle

Zaczęli sie pakowac. Damen wyciągał prawie wszystkie rzeczy, a Jean mu wybierała. Było przy tym mnóstwo smiechu. Wzieli kilka turystycznych rzeczy, zamnkęli walizki, ona jeszcze pobiegała po domu, w celu sprawdzenia czy wszystko wzięli i udali się na lotnisko.

Jeanelle

[wracają Jean i Damen]
Gdy tylko wesżła do domu, przywitała się z Scootym. Damen wniósł wlaizki. Obydwoje mieli uśmiechnięte twarze. Wyjazd do Szwecji był strzałem w dziesiątke, nie dość że zwiedzili Sztokholm to Goteborg w ostatni dzień. Ćiwczenia walki były wykańczajace, dla niedoświadczonych osób ale dla Jean, były one normalnym udoskonaleniem sowich umiejętności. Gdy juz Damen zaniósł walizki do prania i wyrzucił z nich wszytko, Jean włączyła pralke, oraz poszła zrobic coś do zjedzenie. Zrobiła naleśniki, bo je się najszybciej robi, zjedli je sobie, i usiedli sobie na kanaie. Damen podłączył aparat fotograficzny do telewizoa, na ekranie wyświetiły się fotografie a oni siedzieli i oglądlai zdjęcia.

Jeanelle

Po tzw. przymusowym urlopie, trzeba wróci do pracy, ubrali się i wyszli.

Jeanelle

[wchodza]
Na wejściu oczywiście powitał ich Scooty. Podniosła go, i przytuliła
-Wiesz piesku, państwo mieli bardzo cięzki dzień-powiedziałą do pieska, drapiąc go za uchem. Piesek polizał ja po policzku. Położyła go, dała mu jeść, wodę, i poszła pod prysznic. Po niedługim czasie doąłcyzł sie do niej Damen. Przytulił ją, gładizł jej ciało sowimi dłońmi. Po jkaichś 20 minutach wyzzli spod prysznica, i położyli się do łózka.
-To był straszny dzien-rzekła, kładąc się na klacie Damena, a Scooty, włąsnie układał się na sowim posłaniu.
-Wiem-rzekł ponuro.
-Co masz taki glos?-podniosła głowe, by móc na niego spojrzeć. Miał jakby zamglone oczy, i smutny wyraz twarzy.-Nie obwiniasz się prawda?
-Raczej obwiniam-powiedział, patrząc jej w oczy.
-Nie obwiniaj się zatem, to nie twoja wina-powiedziała, siląc się na usmiech.
-Jak to nie moja-westchnał.-Jestem keirownikiem, więc jestem odpowiedzilany za wszystkich agentów. Za Wiliama i Sarę tez byłem, i za kolejnych 16 agentów którzy polegli.
-Posłuchaj, nie byłbyś w stanie ich ochronić, taka rola agenta, kiedyś i tak umrzemy, prędzej cyz później. A poza tym, nikt się nie spoedziewał ataku, było to przez nihc odbrze przemyslane, zaatakowali nas, gdy wgl nie byliśmy przygotowani-powiedziała.-Przestan się bowiniac, kochanie-położylła się na nim i gładizła po policzku.
-Może i masz rację-rzekł, zawijając sobie na palca kosmyk jej włosów.
-Nie może ale na pewno, a teraz dobranoc-powiedziawszy to, cmoknęła go w nos, potem w usta, położyla spowortem na klacie, i zasnęła. On równiez.

Jeanelle

Przyszli do odmu, nakarmiła oczywiście Scooty'ego, napoiła, potem poszła się umyć, i położyła spać. Tak samo postapił Damen.

Jeanelle

Zaplanowali pogrzeb na dzisiaj wieczór. Teraz udają się do prayc, w celu uporządkowania wsyztskiego.
[wychodza]

MrSiM

Przyjechał tutaj jak najszybciej swoim lexusem i podszedł do drzwi, zadzwonił i czekał, aż ktoś otworzy

Jeanelle

Otworzył mu drzwi. Zobaczyał James'a, który był cały rozstrzęsiony.
-Wchodź-pokazał mu by wszedł.-CO tu robisz?-spytał.

MrSiM

- Porwali Jack'a i żądają ode mnie 100mln, bo inaczej go zabiją w ciągu doby. Chciałbym, abyście byli przy wymianie

Jeanelle

-Boże, amsz wgl tyle pieniędzy?-spytała.

MrSiM

- Mam, pieniędzmi nie muszę się przejmować, ale niech tylko coś oni zrobią Jack'owi to nie wiem co im zrobię

Jeanelle

-Napisz, że oddasz teraz pieniądze. Idź po nie, i jedź do Mc'a. Spotkmy się przy Mcu za jakieś 10 min.
-Podejrzewasz kto to?-po wyrazietwarzy,ona jauż miałą te same podejrzenia.